Euro w Polsce

czwartek, 17 lipca 2008

Czy przyjęcie euro będzie korzystne dla biznesu?

Już za kilka lat monety i banknoty z orłem w koronie zastąpione zostaną przez wspólną, europejską walutę. Pytanie nie brzmi, "czy" wymieniać, lecz "kiedy", ponieważ do przystąpienia, do strefy euro Polska zobowiązała się wraz z ratyfikacją Traktatu Akcesyjnego*. Jednak, czym bliżej spodziewanej daty przyjęcia euro, tym mocniej mnożą się wątpliwości. Dylemat, czy jest to korzystna zamiana, maja nawet przedsiębiorcy, którzy postrzegani są jako jedni z głównych beneficjentów wspólnej waluty.

Doświadczenia przedsiębiorców z krajów, które w płatnościach wewnętrznych od dłuższego czasu posługują się waluta z charakterystycznym €, przekonują, że cześć obaw jest nieuzasadniona. W skali przedsiębiorstwa na pewno nie należy oczekiwać rewolucji, pod warunkiem, że nie prowadzi się biznesu ściśle związanego z operowaniem różnorodnymi walutami. O ile przedsiębiorcy zarabiający na wymianie walut, będą musieli odnotować znaczny spadek dochodów, o tyle wymiana nie wpłynie znacząco na działalność przedsiębiorców kierujących swoje usługi i produkty wyłącznie na rynek krajowy.

Walutowe ujednolicenie najmocniej odczują polskie kantory, dla których zniknie jedna z najpopularniejszych par walutowych. Ostateczna wymiana walut będzie równie dotkliwa dla całego sektora bankowego – szacuje się, że banki z tytułu prowizji od wymiany walut generują 5 proc. swoich przychodów – udział ten zostanie wyraźnie pomniejszony po konwersji. Z drugiej strony, jako wzorcowy przykład sektora, któremu najmocniej zależy na unii walutowej, podaje się branżę turystyczną, która zyska na obniżeniu kosztów związanych z różnorodnością walutową w Europie.

Wprowadzenie euro do obiegu, niesie ze sobą szereg pozytywnych zjawisk dla biznesu, jednak należy pamiętać, że stopień ich wpływu na funkcjonowanie firmy zależy od branży, profilu działalność i wielkości przedsiębiorstwa. Stąd generalizowanie, w przypadku bilansu potencjalnych zysków i strat, w odniesieniu do przedsiębiorców jako ogółu, nie odda w pełni obrazu skutków związanych z wprowadzeniem nowej waluty. Aby realnie ocenić konsekwencje wprowadzenia euro dla poszczególnych firm, należy odnosić generalne wnioski do poszczególnych przypadków.

Po pierwsze, co podkreślają zwolennicy nowej waluty, w związku z konwersją walutową, obniżce ulegną koszty transakcyjne w wymianie międzynarodowej. Argument ten szczególnie mocno przemawia do firm, opierających swój biznes, na interesach prowadzonych z podmiotami, z państw strefy euro. W I kwartale 2008 roku do strefy euro trafiło 51 proc. polskiego eksportu – spadek w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego o 3,6 proc. (spadek wyłącznie pozorny, ponieważ wynika ze wzrostu udziału w polskim eksporcie odbiorców z krajów rozwijających się. Dynamika sprzedaży do strefy euro wzrosła w I kw. o 10,6 proc. i wciąż stanowi najważniejszy punkt w bilansie handlowym Polski). Import z Eurolandu zmniejszył się w I kw. z 49,9 proc. do 46,1 proc. r/r . Na podstawie tych danych widać, jak duży udział w międzynarodowych transakcjach handlowych polskich eksporterów i importerów ma euro. Problem zbędnych kosztów był równie znaczący w skali całej Unii. Komisja Europejska szacowała koszty transakcyjne i pokrewne związane z wymianami walut w obrocie wewnatrzunijnym, na poziomie stanowiącym w przybliżeniu 0,5 proc. PKB całej Wspólnoty.

Ujednolicenie waluty obniżyłoby koszty ponoszone przez przedsiębiorstwa prowadzące wymianę handlowa z zagranica, ale również z podmiotami, z państw trzecich, z którymi dużo łatwiejsze stałoby się wynegocjowanie fakturowania w euro, niż w egzotycznej złotówce. Tuż obok spadku kosztów transakcyjnych nie do przecenienia staje się argument o wyeliminowaniu ryzyka kursowego, w odniesieniu do transakcji rozliczanych w euro. Silna aprecjacja złotego, którą możemy obserwować na przestrzeni ostatnich czterech lat, stała się poważnym ciosem dla rodzimych eksporterów, również tych handlujących z państwami strefy euro.

Na pięcioletnim wykresie pary walutowej EUR/PLN wyraźnie widać czteroletni trend, w którym złotówka umacniała się względem euro. Od szczytu z początku 2004 r. do dziś euro straciło względem złotego aż 35 proc. Na początku roku 2008 nastąpiło przebicie lini wsparcia, co w połączeniu z przesłankami fundamentalnymi, może wróżyć dalsze umacnianie się złotówki, z dużym prawdopodobieństwem przyspieszenia trendu.

Szybkie i stabilnie umacnianie się złotówki, wbrew pozorom może także w pewnym stopniu hamować import; przedsiębiorcy przewidując dalsze umacnianie się złotego, mogą wstrzymywać się z zakupami za granicą, ponieważ w tym wypadku czas działa na ich korzyść. Wchodzimy tu oczywiście na pole spekulacji walutowej, która może wpływać na zyski, lub straty przedsiębiorców, w zależności od strony transakcji po której się znajdują. Na pewno jednak sytuacja ta przynosi obu stronom ryzyko, którego w większości wypadków oba podmioty wołałyby uniknąć. Receptą może być oczywiście zabezpieczanie transakcji przez otwarcie przeciwnej, lewarowanej pozycji na rynku terminowym, jednak po pierwsze pociąga to za sobą koszta, po drugie małe i średnie spółki często nie posiadają ku temu odpowiednich narzędzi i wiedzy. Unia walutowa wyeliminowałaby ten problem, przynajmniej w odniesieniu do transakcji z państwami strefy euro.
Kolejnym argumentem podnoszonym na rzecz jak najszybszego przyjęcia wspólnej waluty jest przekonanie, że przyczyni się to do większej przejrzystości rynku. Stanie się tak dzięki możliwości łatwiejszego porównywania cen wyrażonych w jednej walucie. Nie można jednak zapominać o tym, że poza szerszymi perspektywami dla przedsiębiorców w wyszukiwaniu surowców, półproduktów, podwykonawców i odbiorców, wzrośnie również przejrzystość rynku od strony konsumenta, a co za tym idzie - konkurencja. Będzie to niewątpliwie bardzo korzystne dla rynku jako całości, zwłaszcza dla konsumentów, jednak z punktu widzenia firm, szczególnie o jeszcze nieugruntowanej pozycji rynkowej, może okazać się zabójcze.

Innym aspektem, o którym nie można zapominać, jest stabilność euro, które zdążyło urosnąć już do roli drugiej najistotniejszej waluty na świecie. W porównaniu do złotego, relatywnie niewielka presja inflacyjna w Eurolandzie, to także stosunkowo niskie stopy procentowe, a wiec tańsze kredyty, które jak wiadomo są tlenem dla przedsiębiorców. Przyjęcie nowej waluty, zlikwidowałoby problem zwiększonych kosztów obsługi kredytu zawieranego w obcej walucie i ryzyka kursowego, hamującego popyt na kredyty denominowane w euro.

Łatwiejsze finansowanie inwestycji oraz pozyskiwanie kapitału zagranicznego, szczególnie wyraźnie będą mogły docenić spółki notowane na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Wyeliminowanie ryzyka kursowego oraz skutków pogłębiającej się aprecjacji złotego, może ponadto przynieść pozytywny efekt dla rodzimego rynku akcji. Obecny odpływ zagranicznego kapitału z warszawskiej giełdy spowodowany jest, co prawda raczej ogólną tendencją inwestorów instytucjonalnych do unikania zaangażowania na rynkach wschodzących w czasach niepewnej koniunktury, nie można jednak bagatelizować, negatywnego wpływu umacniającego się złotego, na decyzje o ewentualnym powrocie inwestorów zagranicznych na GPW. Wycena walorów we wspólnotowej walucie, na pewno przełoży się na zwiększone zainteresowania polskimi spółkami, wśród inwestorów z krajów strefy euro oraz podniesie wiarygodność polskiej giełdy w oczach inwestorów z państw trzecich.

Być może już niedługo wszyscy polscy przedsiębiorcy będą mogli zawierać między sobą transakcje w walutach obcych, nie czekając na wejście Polski do strefy euro. Obecnie, zgodnie z prawem, polskie firmy mają obowiązek, wyrażać wzajemne zobowiązania wyłącznie w złotówkach. Umowa zawarta z pominięciem tego zastrzeżenia, może zostać anulowana. Zwolnione z tego obowiązku, są jedynie firmy posiadające indywidualne zezwolenie Prezesa Narodowego Banku Polskiego. Zniesienie tego ograniczenia, jest jednym z postulatów tzw. pakietu Szejnfelda.
Obecnie w Sejmie znajduje się już rządowy projekt nowelizacji Kodeksu Cywilnego oraz Prawa Dewizowego. Projekt dotyczy zniesienia tzw. zasady walutowości zakładającej przeprowadzanie transakcji na obszarze Polski jedynie w walucie polskiej oraz rezygnacji z wymogu uzyskiwania indywidualnego zezwolenia dewizowego; przeliczanie zobowiązań pieniężnych w walutach obcych na PLN odbywać się będzie według średniego kursu NBP, z dnia wymagalności roszczenia. W przypadku zwłoki dłużnika, wierzyciel będzie mógł żądać zapłaty w walucie polskiej według jej wartości z dnia, w którym zapłata jest dokonywana.

Wprowadzenie euro to jednak nie tylko korzyści. Przedsiębiorcy pamiętać musza również o drugiej stronie medalu, ponieważ ujednolicenie walutowe niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwa. Przyjęcie euro przez Polskę, oznaczać będzie realną rezygnacje z prowadzenia suwerennej polityki monetarnej. Wszystkie narzędzia wykorzystywane do tej pory przez Radę Polityki Pieniężnej, przejdą w ręce Europejskiego Banku Centralnego, który w swojej działalności może nie uwzględniać interesów słabszych ekonomicznie regionów Unii, takich jak Polska, której wkład w tworzenie europejskiego PKB to zaledwie 3 proc.

Zachodzi również ryzyko, że poszerzona o nowe kraje Unia, nie będzie w stanie poradzić sobie w przypadku występowania w gospodarkach poszczególnych krajów zjawiska asymetrycznych wstrząsów. Wstrząsy takie, zgodnie z teorią optymalnych obszarów walutowych (teoria Mundella), mogą być łagodzone przez wysoką mobilność siły roboczej, elastyczne ceny i płace oraz zdolność, do wygenerowania wystarczającej pomocy finansowej ze szczebla centralnego dla potrzebujących regionów. Takich warunków Unia Europejska nie spełnia. Abstrahując od ostatnich fal emigracji zarobkowej, należy stwierdzić, że mobilność siły roboczej w Unii, na tle Stanów Zjednoczonych, jest wysoce niezadowalająca. Szeroko rozbudowane uprawnienia i regulacje socjalne, wpływają negatywnie na elastyczność płacową, a tak naprawdę niewielki budżet centralny Unii nie stanowi gwarancji skutecznej reakcji w razie potrzeby wygenerowania impulsu, do pobudzenia borykającej się z trudnościami gospodarki regionalnej.

Zagrożenia, które wynikają ze scedowania uprawnień do prowadzenia suwerennej polityki monetarnej, można łatwo przenieść ze skali makro, na działalność poszczególnych przedsiębiorstw, które mogą zostać zmuszone, do radzenia sobie w niesprzyjających warunkach ekonomicznych, przy słabej koniunkturze, z którą Bank Centralny ulokowany w odległym Frankfurcie, nie będzie sobie w stanie poradzić. Odpowiedzią Komisji Europejskiej na ryzyko wystąpienia takiego zagrożenia jest stwierdzenie, że handel pomiędzy wysoko uprzemysłowionymi krajami Unii, ma w dużym stopniu charakter wewnątrzprzemysłowy. Prowadzi to do struktury, w której kraje kupują i sprzedają, te same kategorie produktów. Stad ewentualny szok popytowy będzie miął charakter symetryczny. O ile takie wytłumaczenie ma sens w przypadku państw „starej Unii”, o tyle nie łagodzi obaw przedsiębiorców z nowych państw członkowskich, których gospodarki znajdują się na innych etapach rozwoju.

Tymczasem, z wprowadzeniem euro dla przedsiębiorców, wiążą się również koszta, o których rzadko się wspomina, a nie da się ich uniknąć. Chodzi o nakłady, które musza być poniesione, aby dostosować strukturę firmy do nowej sytuacji ekonomicznej, w jakiej się znajdzie. Zaczynając od kosztów dostosowania mechanizmów księgowości i rachunkowości, a kończąc na odnalezieniu się, na rynku, gdzie nagle „przybyło“ kilkaset milionów nowych konsumentów, ale i wiele podobnych podmiotów gospodarczych, które będą chciały o nich konkurować. Cześć przedsiębiorców, szczególnie z branż o wysokiej mobilności, obawia się skokowego wzrostu konkurencji, z którym nie będzie sobie w stanie poradzić.

W końcu, euro to także zwiększone koszty w okresie funkcjonowania obok siebie nowej i starej waluty, wynikające z konieczności podwójnego przeliczania cen. Jednak, największe chyba obawy związane ze wspólna waluta budzą inflacjogenne właściwości „teuro“*, szczególnie w odniesieniu do wzrostu cen pospolitych usług i produktów pierwszej potrzeby.
* Niemcy uważają, że po wprowadzeniu euro, ceny podstawowych produktów w Niemczech, wzrosły średnio o 20 proc., dlatego przyjęło się potoczne określenie nowej waluty od przymiotnika "teuer", oznaczającego "drogo".

Jak pokazują przykłady państw, które doświadczyły już tego zjawiska, wzrost cen wcale nie uderza wyłącznie w konsumentów. Równie mocno odczuwają to przedsiębiorcy. Co prawda, cześć z nich na pewno wykorzysta okazję, do podniesienia cen swoich produktów i usług, lub przynajmniej do zaokrągleń w górę, jednak należy pamiętać, że zyski te zostaną pomniejszone o równoczesny wzrost cen takich dóbr jak energia, woda, czy część surowców. W ogólnym bilanse okazuje się, że podnoszenie cen po przyjęciu euro, ma częściej charakter ochrony rentowności i pogoni za innymi, niż okazji do dodatkowego zarobku. Obawy o skokowy wzrost cen stara się rozwiać Eurostat, wg ktorego w 2002 r. wpływ nowej waluty na wzrost inflacji strefy euro, wyniósł zaledwie 0,12 - 0,29 proc. Tych danych nie potwierdzają zakrojone na szeroką skalę badania, które przeprowadzono w rok po przejściu na euro pierwszych 11 państw Wspólnoty Europejskiej. Wynika z nich, że aż 93 proc. respondentów po konwersji walut zauważyło realny wzrost cen.

Podsumowując, wprowadzenie euro w skali mikroekonomicznej, poza okresem przejściowym, nie wywoła perturbacji w polskich firmach. Najbardziej skorzystają podmioty prowadzące zagraniczną wymianę handlową oraz firmy szukające kapitału na rozwój i inwestycje. Korzyści niestety oddziaływać będą na przedsiębiorców w sposób bardzo selektywny. Dużo dotkliwsze mogą okazać się skutki makroekonomiczne, które przedsiębiorcy odczują w razie spadku koniunktury, lub lokalnego kryzysu, którego EBC nie będzie w stanie skutecznie łagodzić. W dłuższej perspektywie wprowadzenie euro jest niezbędne do pogłębienia procesu integracji. Uzasadnione obawy ekonomistów wskazują jednak, że na dalszą integrację może być jeszcze za wcześnie, a specyfika unijnej gospodarki grozi osłabieniem dynamiki rozwoju polskiej przedsiębiorczości. Dlatego z euro należy pogodzić się jako z koniecznością, ale zdaniem coraz większej ilości przedsiębiorców, nie należy nadmiernie śpieszyć się z jego przyjęciem.

Jarosław Ryba, Bankier.pl

* Traktat Akcesyjny zobowiązał Polskę i pozostałe państwa kandydujące, do wstąpienia do strefy euro. Nowi członkowie nie wynegocjowali, możliwości zrezygnowania z uczestnictwa w unii walutowej, tzw. klauzuli opt-out. Państwa objęte tą klauzulą, to Wielka Brytania i Dania. Kraje te, wraz ze świadomie nie przystępującą do ERM II Szwecją, do dziś, korzystają z przywileju pozostawania poza strefą.

0 komentarze:

Archiwum

Etykiety