Co wkładamy do trumny

sobota, 31 października 2009

Dziś podobnie jak 6 tysięcy lat temu zmarłych chowa się z przedmiotami, z którymi się nie rozstawali. Rodzina często wkłada do trumny okulary, telefon komórkowy i alkohol. Alkohol najczęściej wkładają koledzy zmarłego. Rzadziej robi to najbliższa rodzina. Zwyczaj kultywowany jest głównie na wsiach lub w małych miasteczkach.
- W Środzie Śląskiej chowa się skromnie i z tradycją. Nie ma jakichś ogromnych pogrzebów z pompą, które latami się pamięta. Zdarza się, że znajomi wkładają zmarłemu do trumny butelkę wina lub tak zwaną małpkę - opowiada Kazimierz Wasilewski, administrator Cmentarza Komunalnego. Jego zdaniem w tej tradycji nie ma nic gorszącego. Jednak skandaliczne i kontrowersyjne są nowoczesne reklamy trumien i urn. - W naszej trumnie będziesz wyglądał jak żywy. Tak ogłasza się pewna firma stolarska ze wschodu Polski. Kolejny przykład: Kup naszą trumną dziś, bo jutro może być za późno - wylicza pan Kazimierz.

Pogrzeb ze skrzypcami

Zdaniem przedsiębiorców pogrzebowych, co trzecia rodzina na Dolnym Śląsku pozostawia zmarłemu przedmioty, z którymi był związany. Oprócz różańca i książeczki do nabożeństwa nieboszczykowi wkładają do trumny okulary, laskę, obrączkę ślubną lub biżuterię. Kilka lat temu w Sobótce razem ze skrzypcami pochowano pewnego muzyka. Człowiek ten przez całe życie nie rozstawał się z instrumentem.
- Miałem raz przypadek, kiedy żałobnicy chcieli pochować niepełnosprawnego staruszka razem z wózkiem inwalidzkim. Na szczęście udało mi się ich przekonać, że wózek ulegnie zniszczeniu, a tak może jeszcze służyć chorym np. w hospicjum - tłumaczy Zbigniew Kaczmarek z zakładu pogrzebowego w Sobótce.

O przedwczesnych pochówkach


W latach 70. opublikowano "Dysertację o niepewności oznak śmierci i pomyłce przedwczesnych pochówków". Zbiorowy raport anatomopatologów i lekarzy sądowych poruszał problemy złych diagnoz lekarskich wobec żyjących uznanych za zmarłych. Szczególnie po wojnie w Wietnamie, wyszło na jaw, że rannych i nieprzytomnych żołnierzy pochopnie uznawano za zmarłych. Po otwarciu wieka ciała były w wykręconych pozycjach. Miało to świadczyć o desperackich próbach wydostania się z metalowej trumny.

Po nagłośnieniu przypadków w ludziach narodził się strach przed obudzeniem w grobie. - Do dziś w Stanach sprzedaje się trumny za parę tysięcy dolarów. Pod głową znajduje się schowek z zapasem żywności i wody. Najważniejszy w zestawie jest radiotelefon, przez który można wezwać pomoc - informuje Grzegorz Litwa, jeden z pracowników zakładu pogrzebowego we Wrocławiu.

Również w Polsce wiele osób chowa nieboszczyka z telefonem. Głównie jednak z tego powodu, że rodzina nie wie, co zrobić z komórką. - Spotkałem się z pozostawianiem przy zmarłym monet, biżuterii lub protez. Dzieci chowa się z ulubionymi maskotkami lub resorówkami. Obecnie mniej pochówków odbywa się z butelką wódki - przyznaje Damian Lech, szef Glorii, największego zakładu pogrzebowego w mieście.

Niestety tylko drobne przedmioty mogą znajdować się przy zwłokach przeznaczonych do kremacji. Obostrzenia wprowadzono po awarii pieca do spopielania zwłok. - Istnieje bezwzględny zakaz kremowania ciała z jakimikolwiek płynami. Stopione szkło może doprowadzić do zabrudzenia szlamu i uszkodzenia drogiego pieca. Nie wolno też kremować ludzi z rozrusznikiem serca. W podgrzanym urządzeniu wytwarza się ciśnienie i pojemnik może eksplodować - informuje Władysław Zabłocki, kierownik krematorium na Psim Polu.

Hazard w Polsce bez kontroli

"Od początku listopada 2009 r. hazard w 100 proc. będzie nadzorowany przez Służbę Celną, którą jednocześnie pozbawiono realnych możliwości skutecznej walki z patologiami w tym sektorze" - alarmuje Związek Zawodowy Celnicy Pl w liście do premiera Donalda Tuska, udostępnionym "Rzeczpospolitej".

Ten dramatyczny apel to efekt zmian w ustawie o Służbie Celnej obowiązujących od 1 listopada. W ich efekcie całkowitą kontrolę nad kasynami i punktami z automatami do gry (jest ich ok. 50 tysięcy) przejmuje 16 tysięcy funkcjonariuszy celnych. Do tej pory kontrolowali oni jednorękich bandytów tylko pod kątem ich legalności. Wszystkie inne aspekty ich działania były sprawdzane przez służby skarbowe.

Problem w tym, że celników nie wyposażono w odpowiednie uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze. - Bez nich skuteczna walka z patologią będzie fikcją - ostrzegają.

Niebezpieczne zasilacze do komputerów

Zainteresuj się

Firma Sony wycofa z rynku 69 tys. adapterów przeznaczonych do komputerów Vaio. Powód? Feralne adaptery mogą porazić prądem.

Wadliwa konstrukcja niektórych z adapterów wykorzystywanych w komputerach Vaio może doprowadzić do krótkiego spięcia, a co za tym idzie - zagrożenia dla użytkownika. Nie należy jednak popadać w panikę - dotychczas do centrali Sony trafiły jedynie cztery zgłoszenia.

Wadliwe zasilacze mają sygnaturę VGP-AC19V17 i zostały wykorzystane w komputerach o sygnaturach: VGC-LT, VGC-JS240, VGC-JS250, VGC-JS270 oraz VGC-JS290 - te serie były sprzedawane od września 2007 roku. Dodatkowo feralne adaptery pojawiły się także w stacjach dokujących dla VGP-PRBX1 i VGP-PRFE1 (sprzedawane od września 2005 roku).

Jeśli posiadamy potencjalnie niebezpieczny adapter, Sony radzi, aby wyłączyć komputer, odłączyć adapter i przestać go używać. Potem należy skontaktować się z Sony w celu otrzymania informacji o wymianie baterii. Sony podaje, że pozostałe zasilacze powinny działać bez zarzutu.

Nie jest to pierwsza wymiana przeprowadzana przez Sony. Również inni giganci elektroniki mają regularnie problemy z bateriami oraz adapterami. Jakie są tego powody? Często podczas produkcji tego typu urządzeń zapada decyzja o wdrożeniu jak największych oszczędności - wystarczy jeden tańszy komponent, który z czasem okazuje się wadliwy, a intensywnie eksploatowana bateria lub adapter mogą stać się groźne.

Archiwum

Etykiety