Popyt wewnętrzny w Polsce a inflacja

poniedziałek, 14 lipca 2008

Popyt wewnętrzny w Polsce jest zbyt duży, co znajduje wyraz w wysokim poziomie inflacji, szybkim tempie przyrostu płac oraz pogłębiającej się nierównowadze na rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego - stwierdzili w poniedziałkowym komentarzu analitycy banku Merrill Lynch.

Według nich, stopa inflacji towarów i usług konsumpcyjnych za czerwiec wyniosła 4,7 proc. rdr wobec 4,4 proc. rdr za maj i 4,5 proc. rdr prognozowanych przez ministerstwo finansów. Na sierpień br. przewidują 5-5,5 proc. rdr.

"Oparcie inflacji na szerokich podstawach znajduje wyraz w dwucyfrowym przyroście płac utrzymującym się w dłuższym okresie"- napisali.

ML zakłada, że płace za czerwiec wzrosły o ok. 10,5 proc. rdr, co oznacza, że ich przyrost był zbliżony do majowego, ale za ostatnie półrocze średnia wzrostu sięgnęła 11,5-12,0 proc., co sugeruje przyspieszenie dynamiki w ostatnich 3-6 miesiącach.

Płace rosnące w szybkim tempie są źródłem popytu wewnętrznego i znajdują wyraz w rosnącym ujemnym saldzie na rachunku obrotów bieżących, który za ostatnie 12 miesięcy do końca maja wyniósł średnio 4,4 proc. PKB wobec 4,3 proc. PKB do końca kwietnia i 4,0 proc. do końca marca. W dalszych miesiącach poziom deficytu rachunku obrotów zdaniem ML przekroczy 5,0 proc. PKB.

"Ogólny stan rachunków zewnętrznych Polski jest jednak znacznie lepszy, niż wynikałoby to z danych deficytu na rachunku obrotów, dzięki silnemu napływowi zagranicznych inwestycji bezpośrednich (FDI) w wys. 3,2 proc. PKB i nadwyżce na rachunku kapitałowym (1,7 proc. PKB), które łącznie w pełni pokrywają ujemne saldo rachunku obrotów" - dodają.

We wtorek GUS ogłosi dane o inflacji za czerwiec, zaś NBP o obrotach finansowych z zagranicą za maj. We wtorek będą też znane dane o płacach za czerwiec, zaś w piątek wyniki produkcji przemysłowej i inflacji w przemyśle za czerwiec.

Dzień wolności podatkowej

Polacy płacą jedne z wyższych podatków w krajach OECD

W sobotę 14 czerwca przypada w tym roku w Polsce dzień wolności podatkowej - w tym dniu Polacy przestają pracować dla fiskusa, a zaczynają zarabiać dla siebie.

Wśród krajów OECD, Polska płaci jedne z najwyższych podatków; wyższe są m.in. w Niemczech oraz Szwecji - poinformował w piątek na konferencji prasowej ekspert Centrum im. Adama Smitha Kamil Kajetanowicz.

Według Centrum, wśród krajów OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) krócej pracują dla fiskusa mieszkańcy m.in. Australii (dzień wolności podatkowej przypada tam na 4 maja), Szwajcarii (również 4 maja), Irlandii (10 maja), Słowacji (11 maja), Japonii (14 maja), USA (18 maja), Nowej Zelandii (4 czerwca), Czech (7 czerwca) oraz Wielkiej Brytanii (14 czerwca).

Dłużej od Polaków dla skarbówki pracują Niemcy oraz Szwedzi. "Kraje te słyną z wysokich podatków, pomimo swojej zamożności rozwijają się coraz wolniej - tłumaczył Kajetanowicz.

Jego zdaniem, opodatkowanie pracy jest szczególnie uciążliwe dla Polaków. Klin podatkowy w Polsce (chodzi m.in. o podatek dochodowy oraz składki płacone na ZUS) należy do najwyższych w krajach OECD; wyższy mają m.in. Węgry i Niemcy.

Im droższa jest praca, tym mniej opłaca się legalnie zatrudniać ludzi; z jednej strony powoduje to wzrost szarej strefy, z drugiej zaś polscy przedsiębiorcy i pracownicy produkują mniej, niż by chcieli - powiedział Kajetanowicz.

Wśród krajów OECD, najniższe obciążenia podatkowe nakładane na pracę są m.in. w Korei, Irlandii, Australii, Japonii, USA, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Słowacji i Czechach.

"Im mniej obciążeń podatkowych państwo nakłada na pracę, tym więcej godzin w roku pracuje się w danym kraju. Więcej godzin pracy to większa produkcja. To powoduje, że kraj staje się coraz bogatszy" - podkreślił Kajetanowicz.

Ekspert Centrum Robert Gwiazdowski przypomniał, że w tym roku po raz pierwszy obchodzimy dzień wolności podatkowej przed 15 czerwca. Jego zdaniem, zawdzięczamy to niższej o 7 pkt. proc. składce rentowej.

Pierwszy etap obniżki nastąpił od 1 lipca 2007 r. i wyniósł 3 pkt. proc. po stronie pracowników. Od 1 stycznia 2008 r. składka została obniżona o kolejne 4 pkt. proc. - po 2 pkt. po stronie pracowników i pracodawców.

W ubiegłym roku, a także w latach 1999 i 2000 dzień wolności podatkowej przypadł w Polsce 16 czerwca. W ciągu ostatnich 15 lat najpóźniej dzień ten obchodzono w 1995 roku - 6 lipca.
---
Za Pulsem Biznesu

Wcześniejsze emerytury

wtorek, 1 lipca 2008

Kolejne dane potwierdzają, że Polacy masowo korzystają z prawa do wcześniejszych emerytur. Powstaje jednak pytanie, ile osób ma świadomość, że wcześniejsza emerytura oznacza znacząco niższe świadczenie, nie tylko w stosunku do obecnego wynagrodzenia, ale również w stosunku do emerytury wypłacanej w przypadku osiągnięcia wieku emerytalnego. Warto o tym pomyśleć wcześniej, aby uniknąć rozczarowania.

W ubiegłym roku ZUS przyznał rekordową liczbę 215 tys. emerytur, czyli ponad dwukrotnie więcej niż w rok wcześniej – podała dziś „Gazeta Prawna”. Tylko co szósty Polak kończy pracę po osiągnięciu wieku emerytalnego. Większość robi to wcześniej. Tymczasem z szacunków ZUS wynika, że w latach 2009-2013 na wypłatę świadczeń zabraknie przynajmniej 158 mld zł.


Expander wielokrotnie zwracał uwagę na to, że niska tzw. stopa zastąpienia powoduje, iż wysokość przyszłej emerytury jest zwykle znacząco niższa od ostatniego wynagrodzenia (wynosi przeciętnie ok. 50% w przypadku mężczyzn, a w przypadku kobiet jeszcze mniej). Co więcej, osoby przechodzące na wcześniejszą emeryturę otrzymują jeszcze niższe świadczenia z uwagi na krótszy czas płacenia składek. Dlatego warto wcześniej pomyśleć o wyrównaniu różnicy wynikającej z wcześniejszej rezygnacji z pracy, o ile oczywiście, rząd ugnie się pod naciskami różnych grup zawodowych i utrzyma przywileje emerytalne. Obecnie prawo do wcześniejszej emerytury mają m.in. dziennikarze, nauczyciele czy górnicy.

Kobieta osiągająca dziś dochody na poziomie przeciętnego wynagrodzenia (przyjęliśmy kwotę 3000 zł brutto miesięcznie), która kończy 60 lat i przechodzi na emeryturę, otrzyma świadczenie w wysokości ok. 1270 zł. Mężczyzna osiągający taki sam dochód, który kończy 65 lat, otrzyma świadczenie w kwocie ok. 1930 zł. Jeżeli jednak miałby 60 lat i zdecydował się przejść na emeryturę wcześniejszą, to otrzyma świadczenie w wysokości ok. 1280 zł, czyli o jedną trzecią niższe, niż w przypadku mężczyzny, który pracował do 65. roku życia. Aby wyrównać sobie ubytek wynikający z wcześniejszej rezygnacji z pracy, opisany wyżej mężczyzna potrzebuje co miesiąc kwoty 650 zł. Rozwiązaniem jest regularne oszczędzanie.


Poniżej przedstawiamy przykład mężczyzny, który w wieku 60 lat planuje przejść na wcześniejszą emeryturę. Aby uniknąć uszczuplenia świadczenia emerytalnego, rozpoczyna regularne oszczędzanie, dzięki któremu będzie mógł pokryć ubytek emerytury.

Założenia:

1. mężczyzna zarabia obecnie 3000 zł brutto

2. w wieku 60 lat przechodzi na wcześniejszą emeryturę

3. stopy zwrotu z inwestycji zostały pomniejszone o 3% inflacji.

4. w czasie wypłacania świadczeń z oszczędności, zysk z inwestycji jest równy inflacji

5. od czasu przejścia na emeryturę przez kolejnych 15 lat mężczyzna wypłaca z własnych oszczędności 650 zł miesięcznie

Ile musiałby co miesiąc odkładać mężczyzna aby w wieku 60 lat móc zrezygnować z pracy


Z wyliczeń wynika, że bardzo istotne znaczenie dla przyszłej, prywatnej emerytury ma długość okresu oszczędzania. Im wcześniej opisany mężczyzna zacznie odkładać, tym mniejsze będzie obciążenie jego budżetu z tego tytułu. Jeśli zdecyduje się na oszczędzanie za późno, to będzie musiał odkładać wysokie kwoty. Gdyby zaczął oszczędzać dopiero 10 lat przed rezygnacją z pracy, musiałby co miesiąc odkładać ok. jednej czwartej swoich dochodów.

Kluczowe znaczenie ma również sposób inwestowania oszczędności, czyli dobór instrumentów finansowych. Przyjmuje się, że najbezpieczniejsze instrumenty tj. lokaty bankowe czy fundusze pieniężne przynoszą w długim terminie zysk roczny na poziomie 3-5%, czyli niewiele ponad poziom inflacji. Jeśli więc opisany mężczyzna zacząłby oszczędzać w wieku 40 lat, to miesięcznie musiałby odkładać na lokacie bankowej maksymalnie 397 zł.

Przy długim okresie inwestycji można jednak pozwolić sobie na nieco bardzie ryzykowne inwestycje, np. w fundusze stabilnego wzrostu (lokują ok. jednej trzeciej portfela w akcje), które powinny przynieść stopę zwrotu na poziomie 5-8% rocznie. Zatem, aby uzbierać potrzebny kapitał należałoby przez 20 lat odkładać co miesiąc w funduszu stabilnego wzrostu od 287 zł do 397 zł. Jeśli natomiast mężczyzna zdecydowałby się na jeszcze bardzie ryzykowne inwestycje (np. fundusze zrównoważone) i udałoby mu się uzyskać średnią stopę zwrotu między 8% a 10% to, co miesiąc musiałby odkładać od 229 zł do 287 zł.

Jarosław Sadowski, Katarzyna Siwek

Archiwum

Etykiety